Oj dawno mnie tu nie było. Minęło 17 dni od ostatniego posta. Czy dużo się wydarzyło przez ten czas? Myślę, że jest sporo rzeczy, o których mogłabym opowiedzieć. Jako, że cierpię na lenistwo wspomnę tylko niewielką część z nich.
Szkoła jak to szkoła... Chyba każdemu daje popalić. Mi w szczególności ukochany j.polski. Aktualnie zaczynamy już czwartą lekturę i mamy za sobą "próbny egzamin maturalny" bleeeeeeeee.
Tydzień zleciał szybko, zresztą jak i pozostała część roku szkolnego. W piątek o 7 wieczorem wsiadłyśmy z Lamą do pociągu i za dwie godzinki byłyśmy już w Katowicach. Długo nie siedziałyśmy, bo Produktywną Sobotę przeznaczyłyśmy na wspomożenie początkujących fotografów. Siedziałyśmy w studiu od 8coś do kilka przed 17. Cały dzień pracy uczciłyśmy wizytą w macu. Wieczorem zaszalałyśmy i zagrałyśmy w chińczyka, który znudził się nam po paru chwilach. Na pamiątkę tego małego tripa mam poparzone kolano (nocne przytulanie się do kaloryfera może się źle skończyć).
W niedzielę już o 11 jadłam pyszne kanapeczki w swoim domu.
Jako że jestem super mamlas, skręciłam sobie kostkę. Po raz trzeci! Żeby było jeszcze śmieszniej, zrobiłam to akurat, gdy zaczyna się długi weekend. Made my day <3
katowice-wisła
co do poparzonego kolana <3
ps. najlepszy miesiąc